Chords for (Peja) Slums Attack feat. Kroolik Underwood - Samotność po zmroku (prod. DJ. Decks)
Tempo:
92.1 bpm
Chords used:
Ebm
Gb
B
Bb
Eb
Tuning:Standard Tuning (EADGBE)Capo:+0fret
Start Jamming...
[Ebm]
[Eb]
[Ebm] [Db]
[Eb]
[Bb] W nałogu brał napój w ogół, wroszał na połów jak co dzień, po drodze maskował wstyd.
Był się podle najgorzej, choć był na głodzie, nie wiedział, czy nigdy nie zażywał.
Tych uciekł, życia przeżywał, w prostatę nerwów wybywał.
Kiedy to przerwał, zrozumiał, że długa droga jest przed nim,
bo zawieszony pomiędzy światami.
Zwalczał swe lęki, udręki, życia na kasku i powroty do picia.
On [Bb] tego nie chciał, ulica [Db] wykańczał, wciąż zakotwiczał.
To [Ebm] złe przeżycia sprawiły, że dosyć miał tej rozwałki, [Gb] rozpadał się na kawałki.
Co [Db] będzie później się martwił, chciał [B] wejść do szatni, uparty, zmienić barwy na stałe.
Lecz [Gb] dzień tak trudno otworzyć, a on chciał zagrać finale.
Nie [Ebm] chciał umierać, zrozumiał, gdy o śmierć otarł się niebał.
Miał [Gb] w partach za przyjaciela i wiarę, której nie sprzedał, [B] choć nie dojebał.
To kilku go porzuciło, przypuszczam, [Ebm] że dzięki zmianie mógł dostać w niejednym ziomku [Eb] o szósta.
Samotność to taka straszna trwoga.
Powiedz gdzie są wszyscy, z którymi spędziłem niejeden rok.
Ziomek, nagle wyobraziłem tobie, [Gb] że
[Ebm] Że nie ma ciebie i Boga, i wszystkich tych, które odeszli nim na to wrog.
Widz samotności nie trzeźwieć, obserwowałem ten wesel.
Weź daj je w kreskę, to przejdzie, a później to jakoś będzie.
Miał żyć w obłędzie do końca, cierpić odpocznie znane, na śmierć wskazany zaocznie.
Choć szczęście było pisane, jak dać sobie radę w tym świecie?
Już go nie pytam, bo stałem, zbyt młody jestem człowieku, [Db] żeby napisać testament.
[Ebm] Być może chcieliby czytać, czy coś odpalił kureksy.
Niektórzy czuli się lepsi, [Ab] obcując tą moją klęską.
[Ebm] Walczę o swoje, a pojeb, będzie źle, życzę z nami, bo jak noje kto nic nie kuma.
A dziary mają, jak bankier, rozmawiam, gandzior, odpowiem.
Dziś, przed innym człowiekiem, gdy nasze drogi się przetną, nawet nie spojrzę na ciebie.
Szczęść, by samotny postaw, kradział wiele lepiej niż chlamem.
Z bambusa do ziomali, [Ab] to byli przy mnie, jak grzałem.
[Ebm] Nie zaprzałem, że złości sam piwo parzył, więc wypił.
Nie przychodź do mnie w potrzebie, [Db] nikt cię tu nie usłyszy.
[Eb] [Ebm] Zabotnął bój, to [Bb] taka straszna trwoka.
[B] Powiedz, gdzie są wszyscy, [Ebm] z którymi spędziłem niejeden rok?
Ziomek, nagle [Gb] wyobraziłem sobie, że
[B] Że nie ma ciebie i boga.
[Bb] U wszystkich tych, kto odeszli nim [Eb] nastąp rok.
[Bb]
[B] [Ebm]
[Gb]
[B] [Bb]
[Eb] Zabotnął bój, to [Bb] taka straszna trwoka.
[B] Powiedz, gdzie są wszyscy, [Ebm] z którymi spędziłem niejeden rok?
Ziomek, nagle [Gb] wyobraziłem sobie, że
[B] Że nie ma ciebie i boga.
[Bbm] U wszystkich tych, kto odeszli nim [Gb] nastąp rok.
[N]
[Eb]
[Ebm] [Db]
[Eb]
[Bb] W nałogu brał napój w ogół, wroszał na połów jak co dzień, po drodze maskował wstyd.
Był się podle najgorzej, choć był na głodzie, nie wiedział, czy nigdy nie zażywał.
Tych uciekł, życia przeżywał, w prostatę nerwów wybywał.
Kiedy to przerwał, zrozumiał, że długa droga jest przed nim,
bo zawieszony pomiędzy światami.
Zwalczał swe lęki, udręki, życia na kasku i powroty do picia.
On [Bb] tego nie chciał, ulica [Db] wykańczał, wciąż zakotwiczał.
To [Ebm] złe przeżycia sprawiły, że dosyć miał tej rozwałki, [Gb] rozpadał się na kawałki.
Co [Db] będzie później się martwił, chciał [B] wejść do szatni, uparty, zmienić barwy na stałe.
Lecz [Gb] dzień tak trudno otworzyć, a on chciał zagrać finale.
Nie [Ebm] chciał umierać, zrozumiał, gdy o śmierć otarł się niebał.
Miał [Gb] w partach za przyjaciela i wiarę, której nie sprzedał, [B] choć nie dojebał.
To kilku go porzuciło, przypuszczam, [Ebm] że dzięki zmianie mógł dostać w niejednym ziomku [Eb] o szósta.
Samotność to taka straszna trwoga.
Powiedz gdzie są wszyscy, z którymi spędziłem niejeden rok.
Ziomek, nagle wyobraziłem tobie, [Gb] że
[Ebm] Że nie ma ciebie i Boga, i wszystkich tych, które odeszli nim na to wrog.
Widz samotności nie trzeźwieć, obserwowałem ten wesel.
Weź daj je w kreskę, to przejdzie, a później to jakoś będzie.
Miał żyć w obłędzie do końca, cierpić odpocznie znane, na śmierć wskazany zaocznie.
Choć szczęście było pisane, jak dać sobie radę w tym świecie?
Już go nie pytam, bo stałem, zbyt młody jestem człowieku, [Db] żeby napisać testament.
[Ebm] Być może chcieliby czytać, czy coś odpalił kureksy.
Niektórzy czuli się lepsi, [Ab] obcując tą moją klęską.
[Ebm] Walczę o swoje, a pojeb, będzie źle, życzę z nami, bo jak noje kto nic nie kuma.
A dziary mają, jak bankier, rozmawiam, gandzior, odpowiem.
Dziś, przed innym człowiekiem, gdy nasze drogi się przetną, nawet nie spojrzę na ciebie.
Szczęść, by samotny postaw, kradział wiele lepiej niż chlamem.
Z bambusa do ziomali, [Ab] to byli przy mnie, jak grzałem.
[Ebm] Nie zaprzałem, że złości sam piwo parzył, więc wypił.
Nie przychodź do mnie w potrzebie, [Db] nikt cię tu nie usłyszy.
[Eb] [Ebm] Zabotnął bój, to [Bb] taka straszna trwoka.
[B] Powiedz, gdzie są wszyscy, [Ebm] z którymi spędziłem niejeden rok?
Ziomek, nagle [Gb] wyobraziłem sobie, że
[B] Że nie ma ciebie i boga.
[Bb] U wszystkich tych, kto odeszli nim [Eb] nastąp rok.
[Bb]
[B] [Ebm]
[Gb]
[B] [Bb]
[Eb] Zabotnął bój, to [Bb] taka straszna trwoka.
[B] Powiedz, gdzie są wszyscy, [Ebm] z którymi spędziłem niejeden rok?
Ziomek, nagle [Gb] wyobraziłem sobie, że
[B] Że nie ma ciebie i boga.
[Bbm] U wszystkich tych, kto odeszli nim [Gb] nastąp rok.
[N]
Key:
Ebm
Gb
B
Bb
Eb
Ebm
Gb
B
_ _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ [Ebm] _ _ _ _
_ [Eb] _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ [Ebm] _ _ _ [Db] _
_ [Eb] _ _ _ _ _ _
[Bb] W nałogu brał napój w ogół, wroszał na połów jak co dzień, po drodze maskował wstyd.
Był się podle najgorzej, choć był na głodzie, nie wiedział, czy nigdy nie zażywał.
Tych uciekł, życia przeżywał, w prostatę nerwów wybywał.
Kiedy to przerwał, zrozumiał, że długa droga jest przed nim,
bo zawieszony pomiędzy światami.
Zwalczał swe lęki, udręki, życia na kasku i powroty do picia.
On [Bb] tego nie chciał, ulica [Db] wykańczał, wciąż zakotwiczał.
To [Ebm] złe przeżycia sprawiły, że dosyć miał tej rozwałki, [Gb] rozpadał się na kawałki.
Co [Db] będzie później się martwił, chciał [B] wejść do szatni, uparty, zmienić barwy na stałe.
Lecz [Gb] dzień tak trudno otworzyć, a on chciał zagrać finale.
Nie [Ebm] chciał umierać, zrozumiał, gdy o śmierć otarł się niebał.
Miał [Gb] w partach za przyjaciela i wiarę, której nie sprzedał, [B] choć nie dojebał.
To kilku go porzuciło, przypuszczam, [Ebm] że dzięki zmianie mógł dostać w niejednym ziomku [Eb] o szósta.
_ Samotność to taka straszna trwoga.
_ Powiedz gdzie są wszyscy, z którymi spędziłem niejeden rok.
Ziomek, nagle wyobraziłem tobie, [Gb] że_
[Ebm] Że nie ma ciebie i Boga, i wszystkich tych, które odeszli nim na to wrog.
Widz samotności nie trzeźwieć, obserwowałem ten wesel.
Weź daj je w kreskę, to przejdzie, a później to jakoś będzie.
Miał żyć w obłędzie do końca, cierpić odpocznie znane, na śmierć wskazany zaocznie.
Choć szczęście było pisane, jak dać sobie radę w tym świecie?
Już go nie pytam, bo stałem, zbyt młody jestem człowieku, [Db] żeby napisać testament.
[Ebm] Być może chcieliby czytać, czy coś odpalił kureksy.
Niektórzy czuli się lepsi, [Ab] obcując tą moją klęską.
[Ebm] Walczę o swoje, a pojeb, będzie źle, życzę z nami, bo jak noje kto nic nie kuma.
A dziary mają, jak bankier, rozmawiam, gandzior, odpowiem.
Dziś, przed innym człowiekiem, gdy nasze drogi się przetną, nawet nie spojrzę na ciebie.
Szczęść, by samotny postaw, kradział wiele lepiej niż chlamem.
Z bambusa do ziomali, [Ab] to byli przy mnie, jak grzałem.
[Ebm] Nie zaprzałem, że złości sam piwo parzył, więc wypił.
Nie przychodź do mnie w potrzebie, [Db] nikt cię tu nie usłyszy.
[Eb] _ [Ebm] Zabotnął bój, to [Bb] taka straszna trwoka.
_ [B] Powiedz, gdzie są wszyscy, [Ebm] z którymi spędziłem niejeden rok?
Ziomek, nagle [Gb] wyobraziłem sobie, że_
[B] Że nie ma ciebie i boga.
[Bb] U wszystkich tych, kto odeszli nim [Eb] nastąp rok.
_ _ _ [Bb] _ _ _
_ [B] _ _ _ _ [Ebm] _ _ _
_ _ _ _ _ [Gb] _ _ _
_ [B] _ _ _ _ [Bb] _ _ _
_ [Eb] _ Zabotnął bój, to [Bb] taka straszna trwoka.
_ [B] Powiedz, gdzie są wszyscy, [Ebm] z którymi spędziłem niejeden rok?
Ziomek, nagle [Gb] wyobraziłem sobie, że_
[B] Że nie ma ciebie i boga.
[Bbm] U wszystkich tych, kto odeszli nim [Gb] nastąp rok.
_ _ _ _ _ [N] _
_ _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ [Ebm] _ _ _ _
_ [Eb] _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ [Ebm] _ _ _ [Db] _
_ [Eb] _ _ _ _ _ _
[Bb] W nałogu brał napój w ogół, wroszał na połów jak co dzień, po drodze maskował wstyd.
Był się podle najgorzej, choć był na głodzie, nie wiedział, czy nigdy nie zażywał.
Tych uciekł, życia przeżywał, w prostatę nerwów wybywał.
Kiedy to przerwał, zrozumiał, że długa droga jest przed nim,
bo zawieszony pomiędzy światami.
Zwalczał swe lęki, udręki, życia na kasku i powroty do picia.
On [Bb] tego nie chciał, ulica [Db] wykańczał, wciąż zakotwiczał.
To [Ebm] złe przeżycia sprawiły, że dosyć miał tej rozwałki, [Gb] rozpadał się na kawałki.
Co [Db] będzie później się martwił, chciał [B] wejść do szatni, uparty, zmienić barwy na stałe.
Lecz [Gb] dzień tak trudno otworzyć, a on chciał zagrać finale.
Nie [Ebm] chciał umierać, zrozumiał, gdy o śmierć otarł się niebał.
Miał [Gb] w partach za przyjaciela i wiarę, której nie sprzedał, [B] choć nie dojebał.
To kilku go porzuciło, przypuszczam, [Ebm] że dzięki zmianie mógł dostać w niejednym ziomku [Eb] o szósta.
_ Samotność to taka straszna trwoga.
_ Powiedz gdzie są wszyscy, z którymi spędziłem niejeden rok.
Ziomek, nagle wyobraziłem tobie, [Gb] że_
[Ebm] Że nie ma ciebie i Boga, i wszystkich tych, które odeszli nim na to wrog.
Widz samotności nie trzeźwieć, obserwowałem ten wesel.
Weź daj je w kreskę, to przejdzie, a później to jakoś będzie.
Miał żyć w obłędzie do końca, cierpić odpocznie znane, na śmierć wskazany zaocznie.
Choć szczęście było pisane, jak dać sobie radę w tym świecie?
Już go nie pytam, bo stałem, zbyt młody jestem człowieku, [Db] żeby napisać testament.
[Ebm] Być może chcieliby czytać, czy coś odpalił kureksy.
Niektórzy czuli się lepsi, [Ab] obcując tą moją klęską.
[Ebm] Walczę o swoje, a pojeb, będzie źle, życzę z nami, bo jak noje kto nic nie kuma.
A dziary mają, jak bankier, rozmawiam, gandzior, odpowiem.
Dziś, przed innym człowiekiem, gdy nasze drogi się przetną, nawet nie spojrzę na ciebie.
Szczęść, by samotny postaw, kradział wiele lepiej niż chlamem.
Z bambusa do ziomali, [Ab] to byli przy mnie, jak grzałem.
[Ebm] Nie zaprzałem, że złości sam piwo parzył, więc wypił.
Nie przychodź do mnie w potrzebie, [Db] nikt cię tu nie usłyszy.
[Eb] _ [Ebm] Zabotnął bój, to [Bb] taka straszna trwoka.
_ [B] Powiedz, gdzie są wszyscy, [Ebm] z którymi spędziłem niejeden rok?
Ziomek, nagle [Gb] wyobraziłem sobie, że_
[B] Że nie ma ciebie i boga.
[Bb] U wszystkich tych, kto odeszli nim [Eb] nastąp rok.
_ _ _ [Bb] _ _ _
_ [B] _ _ _ _ [Ebm] _ _ _
_ _ _ _ _ [Gb] _ _ _
_ [B] _ _ _ _ [Bb] _ _ _
_ [Eb] _ Zabotnął bój, to [Bb] taka straszna trwoka.
_ [B] Powiedz, gdzie są wszyscy, [Ebm] z którymi spędziłem niejeden rok?
Ziomek, nagle [Gb] wyobraziłem sobie, że_
[B] Że nie ma ciebie i boga.
[Bbm] U wszystkich tych, kto odeszli nim [Gb] nastąp rok.
_ _ _ _ _ [N] _