Chords for Słoń - Love Forever

Tempo:
83.85 bpm
Chords used:

A

C#m

G#

G

E

Tuning:Standard Tuning (EADGBE)Capo:+0fret
Show Tuner
Słoń - Love Forever chords
Start Jamming...
[C#m] Mam piosenkę, którą [G] napisałem [G#] specjalnie dla [A] Ciebie,
Wszystkie słowa, [G#] które mówię są niezłymi.
[C#m] Mam piosenkę, [A#] którą napisałem specjalnie [G#] dla Ciebie,
[A] Wszystkie słowa, [G#] które mówię są niezłymi.
[C#m]
Był stałym bywalcem klubu, do którego właśnie przyszła
Wyższa Liga, jej ciało mógł mieć jedynie w myślach.
To było jak wystał, na jej widok doznał szoku,
Zostali tylko we dwoje, nie było nikogo wokół,
Nie mógł odciągnąć wzroku od jej oczu i ust.
Nie ma w rzeczu jej zapach i słyszał stabilny puls,
Jak już podszedł do niej, by wyjąć karty na stół,
Jej spojrzenie sparaliżowało go trzy i pół.
Szybka zamiana ról, patrzył na ją nieprzytomnie,
Wyszepkała mu do ucha rozka,
Chodźmy do mnie, skromne mieszkanie,
Od centrum trzy minuty była już rozebrana,
Zanim zdążył zdjąć buty.
Miała dwa czarne kruki, wydziarane na łopatkach,
Było jasno, jak za dnia nie lubiła gasić światła,
Chciała, by ją związał i usta czymś jej zatkał.
Asfikcjofilia, tak w plastikowych siatkach,
Nie była delikatna, prosiła, by ją bił,
Więczała z podniecenia głowę, odchylając w tył,
Z stałych sił ją tłuk, choć wiedział, że tak nie można,
Zgarł sobie skórę z kostek, a ona w końcu doszła.
Erotyczny koszmar była coraz bardziej silna,
Lecz on wpadł jakby w trans i już nie mógł się zatrzymać.
Młoda dziewczyna w końcu przestała się ruszać,
Podczas kiedy o niej mrznął, ona umarła w kapiszach.
Usiadł na łóżku, przepraszał, przysięgał,
Płakał nago nad jej ciałem, ze świeżą krwią na rękach,
Mimo to była piękna, przy niej czuł się jak w niebie,
Więc pod osłoną nocy przewiózł zwłoki do siebie.
Nie wiem, ile czasu, ile dni i nocy,
Mył ją, robił maseczki i układał włosy,
Mimo to czuł niedocyt, bo miłość nie jest łafa,
Nosił w sercu dziurę, której nie potrafił zapchać,
Skarży się sąsiadka, że na klatce cuknie,
On tłumaczył się, że praktykuje orientalną kuchnię.
Jebało truchłem w całym mieszkaniu przecież,
Lecz skąd ta stara sklerotyczka mogła o tym wiedzieć?
W sobotę przy obiedzie, padł przed nią na kolana,
Wyjdź za mnie, powiedział, już nigdy nie będziesz sama.
Komedio, dramat, wyobraź sobie tą scenkę,
Jakiś pojebaniec właśnie poprosił trucha o rękę,
Bo pękne ona była mu bliska, pokazując zdjęcia opowiadał,
Hiktor jest dzieciństwa, wygadywał świństwa,
Zawsze jak ją pierścił, lubił czuć w ustach
Chud i martwych [C#] piersił w tej [A] smutnej [E] opowieści.
Śmierć ma rolę [A] swatki, ubrał martwą [E] kochankę
W suknie śluzną swojej matki, rozsypał płatki róż
Na [G] podłogę i łóżko, po czym skoczył w [A] stary garnitur
Z tylindrem [C#m] i muszką, w pokoju było dusno,
Jak malował jej rzęsy, w tle leciał bary white,
Wytworzył twory, najtwor węzlich, wiedział, że będzie tętnić
Ich miłość jest zatruta, niepoprawny romantyk
Obdarzył uczuciem trupa, upał, przyspieszał gnicie,
Lecz on był nad wyraz twardy, choć z każdego jej otworu
Wypełzały tiste larwy, bladożółte barwy
Martwy panny młodej, w nudnym życiu jej kochanka
Stanowiły osłonę, w jego sercu płonął ogień,
Zdjął jej z twarzy pelon, z deuzami w oczach mówił,
Że miłość jest ich nadzieją, ludzie nas nie zrozumieją
Ludzie są okrutni, rozebrał ją do naga, żeby nie pobrudzić suchni
Przeniósł ją do kuchni, położył na spół
I z perfekcją chirurgia rozciął śliki w brzuch na pół
Powoli jak szum, zaczął wyjadać trzewia
Zaplotał się bielita, niczym w korzenie drzewa
Zakochany dewiant, taplał się w jej płakach
Śmierć najukochańszej, to ponadczasowa strata
Chwilę jeszcze płakał, rozstanie go za smuca
Silnym pociągnięciem, wyrwał z klatki piersiowej płuca
Nieżyjąca muza, obserwuje jak jej miły
Pozbawia jej czterech kończyn, przy pomocy dziły
Cjoletowe żyły i zgniły odór mięsa
Nie przeszkadzały mu w jedzeniu, swojej wybranki serca
Ten sam dzień jeszcze kupił formalinę, słoik oddzielił
Głowę od ramion zgniżąc przy tym jak słowik
Postawił na notpistolik, pamiątkę po swej bogini
Żeby już do końca życia, pozostała przy nim
Siny okłap skóry, z kośmi wrzucił do pieca
Wyciął tylko jeszcze klucz i które nosiła na plecach
Płonęły jak świeca, resztki ich romansu
Obserwował ogień w swoim delikatnym tańcu
Na końcu opowieści, przyniósł stary aparat
Trzymając głowę w słoju, włączył kamowy zwalacz
Zakochana para, której nikt nie widział
Więcej został tylko napis Love Forever pod ich zdjęciem
[N]
Key:  
A
1231
C#m
13421114
G#
134211114
G
2131
E
2311
A
1231
C#m
13421114
G#
134211114
Show All Diagrams
Chords
NotesBeta
Download PDF
Download Midi
Edit This Version
Hide Lyrics Hint
[C#m] _ Mam piosenkę, którą [G] napisałem [G#] specjalnie dla [A] Ciebie,
Wszystkie słowa, [G#] które mówię _ są niezłymi.
[C#m] Mam piosenkę, [A#] którą napisałem specjalnie [G#] dla Ciebie,
[A] _ Wszystkie słowa, [G#] które mówię są niezłymi. _
[C#m] _ _ _ _ _ _ _ _
_ _ _ _ _ _ _
Był stałym bywalcem klubu, do którego właśnie przyszła
Wyższa Liga, jej ciało mógł mieć jedynie w myślach.
To było jak wystał, na jej widok doznał szoku,
Zostali tylko we dwoje, nie było nikogo wokół,
Nie mógł odciągnąć wzroku od jej oczu i ust.
Nie ma w rzeczu jej zapach i słyszał stabilny puls,
Jak już podszedł do niej, by wyjąć karty na stół,
Jej spojrzenie sparaliżowało go trzy i pół.
Szybka zamiana ról, patrzył na ją nieprzytomnie,
Wyszepkała mu do ucha rozka,
Chodźmy do mnie, skromne mieszkanie,
Od centrum trzy minuty była już rozebrana,
Zanim zdążył zdjąć buty.
Miała dwa czarne kruki, wydziarane na łopatkach,
Było jasno, jak za dnia nie lubiła gasić światła,
Chciała, by ją związał i usta czymś jej zatkał.
Asfikcjofilia, tak w plastikowych siatkach,
Nie była delikatna, prosiła, by ją bił,
Więczała z podniecenia głowę, odchylając w tył,
Z stałych sił ją tłuk, choć wiedział, że tak nie można,
Zgarł sobie skórę z kostek, a ona w końcu doszła.
Erotyczny koszmar była coraz bardziej silna,
Lecz on wpadł jakby w trans i już nie mógł się zatrzymać.
Młoda dziewczyna w końcu przestała się ruszać,
Podczas kiedy o niej mrznął, ona umarła w kapiszach.
Usiadł na łóżku, przepraszał, przysięgał,
Płakał nago nad jej ciałem, ze świeżą krwią na rękach,
Mimo to była piękna, przy niej czuł się jak w niebie,
Więc pod osłoną nocy przewiózł zwłoki do siebie.
Nie wiem, ile czasu, ile dni i nocy,
Mył ją, robił maseczki i układał włosy,
Mimo to czuł niedocyt, bo miłość nie jest łafa,
Nosił w sercu dziurę, której nie potrafił zapchać,
Skarży się sąsiadka, że na klatce cuknie,
On tłumaczył się, że praktykuje orientalną kuchnię.
Jebało truchłem w całym mieszkaniu przecież,
Lecz skąd ta stara sklerotyczka mogła o tym wiedzieć?
W sobotę przy obiedzie, padł przed nią na kolana,
Wyjdź za mnie, powiedział, już nigdy nie będziesz sama.
Komedio, dramat, wyobraź sobie tą scenkę,
Jakiś pojebaniec właśnie poprosił trucha o rękę,
Bo pękne ona była mu bliska, pokazując zdjęcia opowiadał,
Hiktor jest dzieciństwa, wygadywał świństwa,
Zawsze jak ją pierścił, lubił czuć w ustach
Chud i martwych [C#] piersił w tej [A] smutnej [E] opowieści.
Śmierć ma rolę [A] swatki, ubrał martwą [E] kochankę
W suknie śluzną swojej matki, rozsypał płatki róż
Na [G] podłogę i łóżko, po czym skoczył w [A] stary garnitur
Z tylindrem [C#m] i muszką, w pokoju było dusno,
Jak malował jej rzęsy, w tle leciał bary white,
Wytworzył twory, najtwor węzlich, wiedział, że będzie tętnić
Ich miłość jest zatruta, niepoprawny romantyk
Obdarzył uczuciem trupa, upał, przyspieszał gnicie,
Lecz on był nad wyraz twardy, choć z każdego jej otworu
Wypełzały tiste larwy, bladożółte barwy
Martwy panny młodej, w nudnym życiu jej kochanka
Stanowiły osłonę, w jego sercu płonął ogień,
Zdjął jej z twarzy pelon, z deuzami w oczach mówił,
Że miłość jest ich nadzieją, ludzie nas nie zrozumieją
Ludzie są okrutni, rozebrał ją do naga, żeby nie pobrudzić suchni
Przeniósł ją do kuchni, położył na spół
I z perfekcją chirurgia rozciął śliki w brzuch na pół
Powoli jak szum, zaczął wyjadać trzewia
Zaplotał się bielita, niczym w korzenie drzewa
Zakochany dewiant, taplał się w jej płakach
Śmierć najukochańszej, to ponadczasowa strata
Chwilę jeszcze płakał, rozstanie go za smuca
Silnym pociągnięciem, wyrwał z klatki piersiowej płuca
Nieżyjąca muza, obserwuje jak jej miły
Pozbawia jej czterech kończyn, przy pomocy dziły
Cjoletowe żyły i zgniły odór mięsa
Nie przeszkadzały mu w jedzeniu, swojej wybranki serca
Ten sam dzień jeszcze kupił formalinę, słoik oddzielił
Głowę od ramion zgniżąc przy tym jak słowik
Postawił na notpistolik, pamiątkę po swej bogini
Żeby już do końca życia, pozostała przy nim
Siny okłap skóry, z kośmi wrzucił do pieca
Wyciął tylko jeszcze klucz i które nosiła na plecach
Płonęły jak świeca, resztki ich romansu
Obserwował ogień w swoim delikatnym tańcu
Na końcu opowieści, przyniósł stary aparat
Trzymając głowę w słoju, włączył kamowy zwalacz
Zakochana para, której nikt nie widział
Więcej został tylko napis Love Forever pod ich zdjęciem
[N] _

You may also like to play

4:06
HuczuHucz - Gdyby Nie To TEKST
4:18
DEMONOLOGIA II (SŁOŃ/MIKSER) - D2B4 | OFICJALNY TELEDYSK
5:33
Słoń/Mikser - Święta 2009
4:30
Słoń - PSS | bit Pawko, skrecze Dj Soina (OFICJALNY TELEDYSK)
3:54
Słoń - Yeah Bwoy | Prod. The Returners (OFICJALNY TELEDYSK)
6:02
Słoń - Bezdech (Chore Melodie)
5:07
Słoń ft. Paluch, Miuosh, Pih - Pogrzebowe Pieśni 2 / Madness Blend
4:10
Słoń - Wstręt | Prod/Gramofony The Returners | Feat. Groov (Drown My Day)
4:14
Słoń - Puzzle | Prod/Gramofony The Returners (BDF REPRESENT)
4:10
DEMONOLOGIA II (SŁOŃ/MIKSER) - GABINET LUSTER/WCM3 (OFICJALNY TELEDYSK)
5:07
Shellerini & Słoń (WSRH) - Reprezentant
4:31
Słoń feat. Polska Wersja - Klasyg | Prod. The Returners (OFICJALNY TELEDYSK)
3:41
CD1:13. SŁOŃ/MIKSER - PAN PATRYK JEDZIE NA BIWAK | OFICJALNY ODSŁUCH